Zanim pójdę dalej


Ciemność jest miękka i pachnie fiołkami
przesuwam dłońmi wzdłuż w miejscu
twojej twarzy nie ma nic budzę się
z krzykiem wybiegam na zewnątrz dygoczę

Jeśli kiedyś wrócę do ciebie jeśli
kimkolwiek jesteś przytulać się będę bez końca
i bez początku jakby wtulona w miękką
ciemność i zapach fiołków piżma i tabaki

Seks jest przeterminowany oboje to wiemy rozhuśtani
w miękkości dywanu czuję jeszcze twój dotyk
i gdy mówisz że przecież nic nie ważę a joga
w takim wykonaniu okazuję się przyjemna ból ustał

Od tamtej chwili boję się pocałunków rozkoszy zatracenia
westchnień i pewności że przecież już tu byłam
boję się trzymania za rękę nawet wiem że później
są sny jedynie bez słowa i cierpienie

W innym wymiarze po drugiej stronie lub następnym
razem będę potrafiła wybaczyć


08.10.2015

2 komentarze:

  1. Aż mnie dreszcz przeniknął, dreszcz zrozumienia, identycznego odczucia, gdy przeczytałam :"Od tamtej pory boję się zatracenia" i jeszcze "boję się trzymania za rękę nawet wiem że później
    są sny jedynie bez słowa i cierpienie"
    Niesamowity wiersz, Lucynko!***

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Olgo... Wiesz, wierzę jednak, że lęki można zostawić... puścić... Uczę się to robić.

    Bardzo mi miło, że odwiedziłaś ten mini-blog... Dziękuję Ci i zapraszam znów :)

    OdpowiedzUsuń