Medytacja w pracowni fotograficznej
Po prostu jestem przechodzę od cienia do cienia pomiędzy światłem odbitym
wielokrotnie i zwielokrotniałym dotkliwie
Przenikam w obrazy świadków opowieści bez słów bezgłośnej choć pełnej
krzyczenia zeskanowanego w rozmazane czerwono-czarne plamy odcień
zależy od urządzenia i koloru świecy jest
Nas tam wielu przechodzących między sztalugami klamrami linkami wreszcie
spomiędzy ram wyłaniamy obrazy zaczepiamy się o kanty i gwoździe zaostrzone
blaskiem leczymy później rany zakażone czernią schodzimy
W głębiny jaskiń ich chłód i mrok rozłupujemy w mapę skojarzeń marzeń nowe
jest jak kropla sącząca stalaktyt można tam jedynie liczyć oddechy między jednym
a drugim spustem migawki
14.07.2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz