Być może na pożegnanie


Zamykam oczy pulsujący punkt w labiryncie
zbudowanym w korze drzew i liści w kamieniu
w którym tętnice nabrzmiały i zastygły tysiące lat
temu przeszłość pławiła się w turkusie i owijała
seledynowym pasmem mikrowstrząsów mikro
orgazmów narodzin

Cisza otwiera się pod powiekami jak wieczko
skrzyni pełnej skarbów wyciągam delikatnie młode
listki i złote kielichy czekam na
zmartwychwstanie czasu nie da się przecież
zatrzymać

W gruncie rzeczy jest to opowieść o tym co czułam



23.05.2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz