Z czułym uśmiechem
Dotykam nieskończoności głaszczę jej stopy cicho przemawiam
do dziewczynki siedzącej w pociągu czy ten człowiek naprzeciw
wie dokąd ona jedzie po co
Czy rozpoznaje łzy w jej oczach zostawiające mokre ślady w zeszycie
otwieram go na stronie przeszłości i czytam jak bardzo byłam o krok
od niebytu jakie to dziwne
Obejmuję jej kolana uspakajam zapewniam że przyjmuję ból i że
wybaczam powtarzam to wiele razy zanim ona zrozumie a ja
poczuję w tym prawdę
Oprowadza mnie wzdłuż torów odmierza biciem serca kolejne przęsła
nie wie nadal czy to szczęście czy pech mądrość czy głupota czy
bardziej się cieszy niż żałuje
Przytulam ją dotykam zrozumieniem i czułością opowiadam o tym
jak dobrze wiem to nie jest tak że nagle przestaje się istnieć
ani że nagle zaczyna nieskończoność trwała wtedy i nadal
jest to samo nieograniczone cierpienie
13.07.2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zatoczyłaś koło w podrózy do siebie i wróciłaś do punktu wyjścia, do tego cierpienia, co zawsze jest...Wzrusza mnie ten wiersz i dotyka mocno!*
OdpowiedzUsuńTo była długa droga to koło, o którym piszesz... Ale warto ją podjąć. Podejmować... :)... Dziękuję.
OdpowiedzUsuń