Nikotynę wyssała z mlekiem matki

jest mi bliska ostrością z pogranicza skóry i sufitu kiedyś
do niej wrócę będziemy długo rozmawiały o dzieciństwie krótko
o dzieciach wypijemy cały zapas domowego wina teraz
w programie graficznym odejmuje sobie lata i nie ufa

nikomu o śmierci opowiada w kolorach fioletu i bieli rozmazuje
tusz na rzęsach i litery w zeszycie nie ważne jak bardzo
pokrzywione metaforycznie stają się jej litanią wprasza się
do gai po obietnicę dla bliskich w zamian odda być może

kilka nowych rys w kolorze wina czy krwi
tego nie wie   



17-23.10.2018





2 komentarze:

  1. Bardzo dobry wiersz. Tchnie autentycznoscią, przez co staje się uniwersalną prawdą, która może pasować do wielu z nas

    OdpowiedzUsuń